Kosz stoi dumnie, pusty, jakby nigdy nie miał nic wspólnego z tym bałaganem. A jednak mieszkańcy wiedzą swoje: wcześniej był pełny po brzegi, a potem ktoś – czy to przechodzień, czy nocny amator darmowych resztek – sprawił, że jego zawartość znalazła się na chodniku.
– „Tu nie trzeba Sherlocka Holmesa, żeby dojść do wniosku, że kosze powinny być opróżniane częściej. Jak są pełne, to śmieci wychodzą na wolność i urządzają sobie piknik na trawie” – mówią mieszkańcy.
Problem powtarza się zwłaszcza latem, kiedy do Lubina zjeżdżają tłumy turystów. Wtedy odpadów jest tyle, że nawet najpojemniejszy kubeł zaczyna się buntować. A że sezon powoli się kończy – bałagan pewnie sam trochę ucichnie. Ale uwaga: wrzesień potrafi być piękny, a turyści chętnie wtedy zaglądają nad Zalew Szczeciński. I lepiej, żeby ich pierwszym wspomnieniem z Lubina był kościół, a nie puszka po napoju pod nogami.