ikamien.pl • Niedziela [13.11.2016, 20:28:08] • Gmina Kamień Pomorski
Trzebieszewo a wojna urodzeń czyli wojenne 500 +?

fot. Sebastian Mamzer
Wprowadzenie programu 500+ rząd Rzeczpospolitej tłumaczył między innymi potrzebą zwiększenia dzietności narodu. Przeszukując okolice Trzebieszewa możemy znaleźć ślady dowodzące, że populację starano się zwiększać już dawno temu. Robiły to rządy różnych krajów. Nie zawsze w tak pokojowym celu jak obecnie.
Przedstawiony powyżej order znaleziony został w Trzebieszewie w zabudowaniach niedaleko byłego dworca kolejowego. Było to najprawdopodobniej domostwo rodziny Mach, która miała jedną z największych gospodarek w Trzebieszewie. Jako pierwsi we wsi posiadali ciągnik a dobry Bóg obdarzył ich 9 dzieci. Akurat z tym faktem związany jest przedstawiony medal tzw. Krzyż Matki (pełna nazwa: Krzyż Honorowy Niemieckiej Matki). Ustanowił go w dniu 16 grudnia 1938 roku Adolf Hitler i był przyznawanym matkom, które urodziły minimum 4 dzieci. Krzyż dzielił się na 3 stopnie: za posiadanie 4-5 dzieci otrzymywało się krzyż brązowy, za 6-7 – srebrny, a za 8 i więcej – złoty. Matka musiała spełniać kryteria rasowe a odznaczeń nie otrzymywały matki aspołeczne czy „rasowo i umysłowo małowartościowe”. Tocząca wojnę na wielu frontach Rzesza potrzebowała dzieci. Najlepiej synów, którzy w pracy w domu a może pewnego dnia na froncie, zastąpią ojców. W Trzebieszewie jedną z matek spełniających te kryteria była p. Mach. Do 1945 roku Tribsow mogło się poszczycić sześcioma rodzinami posiadającymi ponad 5 dzieci. W samym Trzebieszewie było więc 5 takich krzyży. W całej Rzeszy otrzymało je co najmniej 5 milionów kobiet. Posiadaczki Krzyża Matki otaczano powszechnym szacunkiem.

Oficjalne potwierdzenie otrzymania Krzyża Matki. Źródło: http://cowziemipiszczy.pl/( fot. internet
)
Dzieci, synów i następców na froncie potrzebowano nie tylko w Niemczech. Związek Radziecki stracił w II wojnie światowej około 27.000.000 mieszkańców. Tu też potrzebny był pomysł, program zachęcający kobiety do rodzenia dużej ilości dzieci a najlepiej synów. W 1944 roku ZSRR powielił pomysł Niemiec na nagradzanie matek wielodzietnych. Dekretem Rady Najwyższej ZSRR z dnia 8 lipca 1944 roku wprowadzono:
1. Medal Macierzyństwa dla matek, które urodziły 5-6 dzieci (odpowiednio II klasy za 5 dzieci i I klasy za 6 dzieci)
2. Medal Macierzyńskiej Sławy dla matek, które urodziły 7-9 dzieci (odpowiednio III klasy za 7 dzieci, II klasy za 8 dzieci i I klasy za 9 dzieci)
Tego samego dnia ustanowiono też medal Matki Bohatera za urodzenie i wychowanie 10 i więcej dzieci. Najmłodsze dziecko musiało mieć minimum rok i wszystkie powinny żyć. Uznawano martwe dzieci pod warunkiem, że zginęły w obronie ZSRR lub w wyniku działań wojennych. Odznaczenie otrzymało ponad 430.000 kobiet. Ciekawe, że przyznawano je do 1995 roku a wśród Kobiet Bohaterów jest.... jeden mężczyzna, który sam wychował 12 dzieci.
Swój pomysł na wzrost ilości urodzeń miała także II Rzeczypospolita. W 1926 roku Prezydent Ignacy Mościcki wydał oświadczenie, w którym uznał, że będzie ojcem chrzestnym dla każdego siódmego syna w rodzinie. Mościcki liczył nie siódme dziecko ale siódmego syna. Ta jawna dyskryminacja ze względu na płeć nie wzbudzała w 1926 roku większych emocji i najwyraźniej była politycznie poprawna. „Z powodu przybycia mi siódmego z rzędu syna mam wielki zaszczyt prosić Pana Prezydenta o zezwolenie na wpisanie do akt chrztu jako Ojca Chrzestnego mego nowo narodzonego syna, któremu na chrzcie świętym nadane będzie imię Ignacy (...)” – pisali ojcowie do Kancelarii Prezydenta II RP. Nie było obowiązku nadawania synowi imienia po prezydencie ale w praktyce większość otrzymała na pierwsze lub drugie imię „Ignacy”. Chrześniak prezydenta otrzymywał także książeczkę Pocztowej Kasy Oszczędności z wpłatą 50 zł. Miał też przywilej bezpłatnej nauki w kraju i za granicą, także na studiach wyższych, stypendium, bezpłatnych przejazdów i opieki zdrowotnej. Ulgi na komunikację miało także rodzeństwo chrześniaka. Przed przyznaniem świadczenia rodzina była dokładnie sprawdzana. Musiała być rdzennie polska i niekarana.
Tu mała osobista dygresja: Moja babcia Stefania Matusiak (wzorem Mościckiego:) ) wszystkim swoim ośmiu wnukom zapewniła tzw. książeczkę posagową ale już Powszechnej Kasy Oszczędności. Wypłata mojej polisy przypadła niestety po 1989 roku i po inflacji lat 90-tych. Wartość zgromadzonych wpłat spadła tak mocno, że w ramach polisy mogłem sobie kupić jedną książkę.
Chrześniacy Mościckiego też nie skorzystali z książeczek i polis ufundowanych przez prezydenta. Wydawano je od 1926 roku więc pierwsi chrześniacy mieli 18 lat w roku 1944. W tym roku ani Rzesza ani Generalna Gubernia nie respektowały polis z czasów II RP. Zaś po 1945 roku nowa – ludowa Polska niechętnie patrzyła na pomysły sanacyjnego prezydenta i większość chrześniaków bała się nawet przyznać do posiadania takiego dokumentu. Już w czasach wolnej III RP w 2003 roku minister finansów odpisał im, że „jakiekolwiek roszczenia obywateli wobec systemu bankowego istniejącego w Polsce przed II wojną światową nie mogą być obecnie skutecznie dochodzone”. Nie dostali więc nic.
Pierwotnie na książeczkach Mościcki gwarantował 50 zł. Była to połowa pensji nauczyciela. Mościcki miał kilkuset chrześniaków. Najczęściej na chrzcie reprezentował go miejscowy starosta chociaż niektórzy twierdzą, że na części chrztów Prezydent był osobiście.
Na marginesie – Niemcy przyznawali medale za dzieci, które się urodziły, Rosjanie za dzieci, które się urodziły i przeżyły minimum rok (ze względu na dużą śmiertelność noworodków szczególnie w okresie wojny?) a Polska nagradzała tylko rodziców synów. Szczęśliwy ojciec nawet 10 córek nie dostawał nic.
Powracając jednak do Trzebieszewa i rodziny Mach. Siłą rzeczy przed rokiem 1945 Tribsow było częścią Niemiec i tu można było liczyć tylko na niemiecki Krzyż Matki. Ani odznaczenie medalem Matki Bohatera ani zostanie chrześniakiem Mościckiego nie wchodziło w grę. Piątym dzieckiem w rodzinie był Erwin Mach. Odwiedzał Trzebieszewo jeszcze w czasie pierwszych spotkań polskich i niemieckich mieszkańców wsi. Zmarł w 2007 roku. Z tego co wiem nie żyje już nikt z ośmiorga jego rodzeństwa. Dziś trudno odnaleźć nawet ślady po gospodarstwie p. Mach, które stojąc poza obszarem wsi, samotnie przy torach kolejowych na Jatki, szybko uległo zniszczeniu. Dziś jest praktycznie wchłonięte przez las. Odnaleźć można jedynie pojedyncze ślady dawnej historii tego miejsca. Takie jak Krzyż Matki.
W trakcie pisania tego artykułu i zbierania materiałów udało mi się dowiedzieć że jeden z chrześniaków Mościckiego mieszka do dziś w Dziwnowie. Pan Ignacy Olszewski posiada wciąż książeczkę i 50 zł od Prezydenta. Temat postaram się opisać w następnym artykule.
Nie jestem historykiem. Nie studiowałem historii. Lubię historię i się nią interesuję. Proszę nie traktować tych felietonów jako źródła wiedzy historycznej – raczej jako zachętę do samodzielnego poznawania i poszukiwania historii Kamienia i okolic. Jeśli mają Państwo jakiekolwiek uwagi co do tekstu a może informacje czy pomysły na kolejne tematy bardzo proszę o kontakt pod adresem email mamzers@op.pl. Przy przygotowywaniu materiału korzystałem z książki „Minione dni Z archiwum parafialnego gminy kościelnej Tribsow” autora Pastora Richter Zebrane przez Ernsta Biastocha Pastora w tłumaczeniu p. Piotra Czerko i Michała Olszaka i z innych ogólnodostępnych źródeł oraz własnego archiwum.
Sebastian Mamzer